Przybyli ułani do Strzegomia - czyli o zwycięskiej
bitwie polskich lansjerów pod Strugą.
Autor: Edmund Szczepański
W godzinach przedwieczornych 14 maja 1807 r. drogą z Legnicy
do Strzegomia podążał oddział kawalerii. Na czele jechał
oficer w randze majora. Barwy proporców na lancach oraz
umundurowanie wskazywały, że jest to kawaleria polskiego
autoramentu. I tak rzeczywiście było. Drogą do Strzegomia jechał
pułk ułanów polskich pod dowództwem mjr Świderskiego.
Utworzony on został na rozkaz Napoleona Bonaparte we Włoszech w
miejscowości Capui w roku 1799. Oddział otrzymał nazwę Legii
Polsko-Włoskiej. Pierwsze sukcesy Polacy odnieśli w bitwie pod
Trebbią. Powtórzyli w dalszych bitwach pod Novi i Hohenlinden.
6 lutego 1807 rozkaz wymarszu do Polski, która wtedy
oficjalnie nie istniała, wydał sam cesarz Napoleon. Pułk
polskich lansjerów stacjonował wtedy w Aversa nieopodal Neapolu.
Bardzo daleka droga czekała 300 ułanów z ziemi włoskiej do
polskiej. Trzy miesięczna wędrówka przez Włochy, a potem
Augsburg i Drezno dobiegła końca, kiedy przekroczyli Odrę i
znaleźli się na ziemi śląskiej. Rozkaz kierował ich do Wrocławia,
gdzie miano wcielić ich do tworzonej Legii Nadwiślańskiej w
sile 3 pułków piechoty i jednego pułku kawalerii. Taki był
cel, ale obecnie polscy ułani pod komendą mjr Świderskiego zbliżali
się do Strzegomia, aby tam stanąć na noc.
W tym czasie jednym z frontów toczącej się wojny
francusko-pruskiej był Śląsk. Napoleon wyznaczył do opanowania
tej prowincji IX Korpus armii w sile 16500 żołnierzy piechoty
oraz 2700 jeźdźców kawalerii. Dowódcą naczelnym został książę
Hieronim, brat Napoleona Bonaparte. Francuzi wkroczyli na Śląsk
pod koniec 1806 r. i błyskawicznym atakiem zdobyli twierdzę w Głogowie.
Wrocław poddał się miesiąc później tj 5 stycznia 1807 r.
Kilka miesięcy później, w maju strona pruska w sile 20 tys żołnierzy
broniła jeszcze twierdze w Nysie, Srebrnej Górze, Koźlu i Kłodzku.
Gubernator Śląska hr. Götzen stojący na czele wojsk pruskich,
swoje główne siły w ilości 9 tys żołnierzy zgromadził w Kłodzku.
Mjr Świderski znał obecną sytuację militarną na Śląsku,
ale nie spodziewał się, że jego oddział wejdzie tak szybko w
kontakt zbrojny z nieprzyjacielem. Nic na to nie wskazywało,
ostatnie rozkazy potwierdzały dotychczasowe zamierzenia. Strzegom
miał być ostatnim noclegiem przed przybyciem do Wrocławia.
Tymczasem ruchy wojsk pruskich zmieniły sytuację strategiczną
na Dolnym Śląsku. Pozycja wojsk pruskich w ocenie hr. Götzena
była zła, a zapowiadało się jeszcze gorzej. Dlatego zdecydował
się na desperacki krok, aby okrężną drogą z Kłodzka, przez
Walim, Świebodzice, Jaworzynę Śl., Kąty Wrocławskie błyskawicznym
rajdem zdobyć Wrocław. Miało to odciążyć oblegane przez
Francuzów twierdze w Koźlu i Nysie. Strona pruska chciała przejąć
inicjatywę w swoje ręce. Sformowano oddział pruski składający
się z 1130 żołnierzy piechoty i 230 jeźdźców. Dowództwo objął
mjr Karol von Losthin. Prusacy wyruszyli w tajemnicy, pod osłoną
nocy z 11 na 12 maja 1807 r. Francuzi nie dali się zwieść. Ich
patrole zauważyły wymarsz tak licznego oddziału, ale nie znali
celu ekspedycji, więc ograniczono się tylko do śledzenia
poczynań prusaków.
Mjr Losthin nie zdając sobie sprawy, że Francuzi wiedzą o
jego oddziale- wytężonym marszem, tylko z małymi odpoczynkami,
zdążał do Kątów Wrocławskich.
Gen. Lefebvre, stacjonujący między Świdnicą a Świebodzicami,
ciągle był informowany o ruchach oddziału pruskiego. 13 maja
generał zdecydował, że nadszedł czas aby zatrzymać dalszy
marsz mjr Losthina, który tegoż dnia w godzinach wieczornych
dotarł do Kątów Wrocławskich. Gen. Lefebvre skierował przeciw
Prusakom 1500 żołnierzy, nad którymi objął komendę. Miał
nadzieję, że zaskoczy i szybko zniszczy pruski oddział
ekspedycyjny. Nocny marsz wojsk francuskich nie został utrzymany
w tajemnicy. Szpiedzy donieśli mjr. Losthinowi o zbliżaniu się
oddziałów francuskich. Wojsko pruskie przygotowało się do
walki. Tak więc element zaskoczenia, który chciał uzyskać gen.
Lefebvre, nie udał się.
W godzinach rannych 14 maja na przedpolach Kątów Wrocławskich
rozgorzała ostra i zacięta walka między kompaniami pruskimi a
oddziałami bawarskimi i saksońskimi, będącymi wówczas w
koalicji z armią napoleońską. Obie strony poniosły znaczne
straty. Po stronie francuskiej poległo ponad 200 żołnierzy, a
ok. 400 dostało się do niewoli. Prusaków zginęło ok. 470. Ale
mjr Losthin czuł się zwycięzcą, ponieważ wojsko francuskie
odstąpiło i szybko wycofało się w stronę Świdnicy.
Mjr Losthin zorientował się, że dalszy marsz na Wrocław
jest bezcelowy, ponieważ obecność wojsk pruskich na dalekich tyłach
Francuzów nie stanowi już tajemnicy. Dodatkowo doniesiono mu, że
od strony Wrocławia zbliża się silny oddział francuski.
Dysproporcja sił była dla strony pruskiej niekorzystna i dlatego
zdecydował się na zaprzestanie marszu na Wrocław i szybkie
wycofanie się w stronę Kotliny Kłodzkiej. Zmienił kierunek
swego marszu na zachód i skierował się do Strzegomia.
Mjr Świderski na czele 300-osobowego pułku ułanów wkroczył
do Strzegomia, nieświadom wszystkich wydarzeń, które rozegrały
się w dniach 13 i 14 maja. Oddział kawalerii polskiej zatrzymał
się na Rynku strzegomskim. Duży plac pozwolił pomieścić
wszystkich. Postanowiono przenocować w warunkach polowych z bronią
i końmi pod ręką. Oficerowie nie szukali kwater w domach
mieszczańskich. Dowódca szwadronu kpt. Skarżyński wyznaczył
warty na rogatkach miejskich, a małe zwiady konne wysłał w
kierunku Jaroszowa i Stanowic. Komendanta Legii Polskiej przywitał
burmistrz miasta Georg Hanff i nakazał dostarczyć wyżywienie
dla żołnierzy i obrok dla koni. Polecenie szybko wykonano. Mjr
Świderski i kpt. Fijałkowski zostali zaproszeni na skromną
kolację do budynku komandorii joannickiej przez proboszcza i
przeora karmelitańskiego ojca Casparusa .
Ok. 10 wieczór, kiedy zapadł zmrok, powrócił zwiad konny ze
Stanowic z kurierem francuskim od gen. Lefebvre z rozkazem
wymarszu jeszcze tej nocy do Świdnicy.
Tymczasem zbliżające się wojsko mjr Losthina dowiedziało się,
że w Strzegomiu stacjonują ułani polscy. Zdeterminowany dowódca
pruski postanowił zaatakować z marszu nowego przeciwnika.
Zamierzono poczekać do wczesnych godzin nocnych.
Po krótkim odpoczynku, ok. północy ułani Legii nie wiedząc
nic o zbliżającym się wrogu od strony płn-wsch, opuścili
Strzegom i podążyli drogą do Świdnicy.
Prusacy wkroczyli do uśpionego miasta ok. 2 w nocy. Po
polskich wojskach nie było śladu. Zmęczone oddziały piechoty i
kawalerii pruskiej zanocowały przy wylocie Bramy Wittiga i na ul.
Św. Anny oraz obok kościółka św. Barbary.
Bardzo wczesny ranek 15 maja 1807 r. zastał prusaków już w
marszu na Dobromierz. Mjr Losthin wiedział, że jego sytuacja
staje się coraz bardziej krytyczna. Musiał jak najszybciej połączyć
się z głównymi siłami pruskimi. Uważał jednocześnie, że
zmieniając marszrutę, wyprowadził nieprzyjaciela w pole. Oddział
polskich ułanów potraktował jako nieprzewidzianą, ale także
nieistotną przeszkodę.
Już nad ranem pułk mjr Świderskiego spotkał się z oddziałem
francuskim, który znajdował się w Świdnicy. Komendant Legii
Polskiej oddał się pod rozkazy gen. Lefebvre i razem o godz. 10
wyruszyli na poszukiwanie nieprzyjaciela. Generał francuski
stracił z oczu poczynania wrogiego oddziału, ale wiedział, że
mjr Losthin zawrócił w stronę Kotliny Kłodzkiej i
najprawdopodobniej obecnie przebywa gdzieś w tej okolicy. Ze Świebodzic
boczną drogą, obok zamku Książ, przez las gen. Lefebvre
skierował się w stronę wsi Struga. Po godz. 12 zwiad przedni
szwoleżerów bawarskich dostrzegł wojsko pruskie w momencie
opuszczania przez nich Strugi. Prusacy ich także zauważyli i mjr
Losthin wydał rozkaz, aby wojsko ustawiło się w szyku bojowym.
Piechota pruska w ilości 8 kompanii zajęła stanowiska równolegle
i w odległości 100 - 150 m. od drogi na Szczawno. Na prawym
skrzydle obok piechoty zajmującej środkowe miejsce, stanęły 3
działa 3-funtowe pod dowództwem kpt. Hanha oraz oddział
kawalerii pod komendą von Stössla. Natomiast lewe skrzydło
ubezpieczali jeźdźcy rotmistrza von Kleista.
Zanim piechota francuska, artyleria i szwoleżerowie bawarscy
pod dowództwem por. von Zandta ustawili się w szyku bojowym, na
rozkaz generała do ataku ruszyli polscy ułani. Szwadron kpt.
Skarżyńskiego runął na pruską kawalerię von Kleista.
Uderzenie było tak potężne, że prusacy od pierwszego momentu
rozsypali się i oddali pole przeciwnikowi. Następny szwadron pod
kpt. Fijałkowskim zaatakował piechotę pruską. Były to
kompanie Freyberga, Frankenberga, Stengla, Clausewitza, Sella,
Rekowskiego, Ingelströma i Blachy. Kawaleria von Kleista szukając
ocalenia w ucieczce wpadła na własne szeregi strzelców, powodując
zamieszanie i panikę. Także działa kpt. Hanha, które gruchnęły
w stronę Francuzów, nie zmieniły sytuacji. Od strony
Szczawienka zaczęła posuwać się tyraliera bawarskiej piechoty.
34 -letni gen. Lefebvre oglądający rozwój sytuacji ze szczytu
wzniesienia (obecnie Wzgórze Ułańskie-466 npm), stwierdził, że
uderzenie polskich lansjerów jest druzgocące i rozstrzygające bój.
Cała piechota pruska poszła w rozsypkę. Ratowali się ucieczką.
Szarża kpt. Fijałkowskiego dosłownie rozniosła oddział
kawalerii von Stössla. Panika w szeregach pruskich spowodowała
dodatkowe straty.
Korpus ekspedycyjny mjr. Losthina doznał całkowitej klęski.
On sam z garstką jeźdźców uratowali się dzięki szybkiej
ucieczce. Zginęło ponad 600 żołnierzy pruskich, a ok. 300 wzięto
do niewoli. Straty Polaków były bardzo małe (7 zabitych i 15
rannych).
Po bitwie w godzinach popołudniowych odmaszerowano do Świdnicy.
Następnego dnia ułani polscy oraz regiment saksoński zostali
wyznaczeni do eskortowania jeńców pruskich w drodze do Wrocławia.
Po przegranej bitwie pod Strugą, która jednoznacznie zakończyła
jakiekolwiek nadzieje hr. Götzena na równorzędną walkę z
wojskami IX Korpusu księcia Hieronima, mjr Losthin w sprawozdaniu
napisał, że klęskę swoją przypisuje przede wszystkim
"dobrej" kawalerii przeciwnika. W raporcie dla księcia
Hieronima, gen. Lefebvre podkreślił szczególną rolę Legii
Polskiej w zwycięstwie pod Strugą.
1 czerwca 1807 r. twierdza w Nysie podpisała kapitulację. 25
tegoż miesiąca Kłodzko przeszło w ręce księcia Hieronima.
Wojna francusko-pruska dobiegała końca. 9 lipca 1807 r. w Tylży
cesarz Napoleon, król Fryderyk Wilhelm i car Aleksander podpisali
układ pokojowy.
|